Duże Milki to świetny wynalazek. Możesz zjeść 300g czekolady i powiedzieć do swojego sumienia “zjadłem tylko jedną tabliczkę”. Nie wiem dlaczego, ale w większości Polskich sklepów duże Milki to w kółko tylko mleczna, z orzechami i triolade. Mimo, że wszystkie je lubię, to jednak wieje nudą, dlatego dziś Milka Schoko&Keks, która na potrzeby testów przybyła aż z Niemiec, jednak, równie dobrze możecie ją spotkać w niektórych krajowych czekoladowych świątyniach (aka sklepach).
Schoko&Keks, czyli czekolada i ciastka. Połączenie raczej naturalne, niezbyt skomplikowane, a jednocześnie takie na którym wyłożył się już niejeden producent słodyczy.
Milka podaje, że mamy tutaj do czynienia z czekoladą z nadzieniem kakaowym, śmietankowym i herbatnikiem. Po otwarciu opakowania ukazuje nam się tabliczka podzielona na całkiem małe kostki w charakterystyczne dla (niektórych) czekolad Milki krowy.
Po przełamaniu czekolady, okazuje się, że herbatnik nie jest tutaj jakimś drugoplanowym dodatkiem, wygląda jakby terroryzował cały produkt. Szczerze mówiąc patrząc na zdjęcie na opakowaniu, spodziewałem się, że czekolada będzie znacznie grubsza, ta jest raczej płaska.
Mimo, że Milka Schoko&Keks składa się z 4 warstw: klasycznej mlecznej czekolady, nadzienia śmietankowego, herbatnika i nadzienia kakaowego, to moim zdaniem smak tego nie oddaje. Jeśli zamiast dwóch warstw znajdujących się pomiędzy herbatnikiem, wstawić więcej mlecznej Milki, to pewnie nie zauważyłbym większej różnicy. Nadzienie śmietankowe i kakaowe moim zdaniem mało wnoszą do całości.
Herbatnik jednak stanowił tutaj element, który sprawia, że jest to czekolada warta spróbowania. Po pierwsze nie był słodki, był fajnym przełamaniem dla Milki, która należy do bardzo słodkich czekolad. Po drugie był zwyczajnie dobry, nie cierpiał na chorobę czekoladowych herbatników pod tytułem “mam problem z chrupaniem”, nie był też zbyt twardy. Dodatkowo miał fajny maślany smak, co dobrze komponowało się z Milką. Ale to właściwie tyle. Dobra Milka plus dobry herbatnik minus utracone nadzieje Pana Testera na smakowe fajerwerki.
Nie jest to czekolada wybitna, i jeśli chodzi o te z “kruchymi” dodatkami, to wciąż w moim osobistym top wygrywa Milka Oreo. Tutaj moim zdaniem samego herbatnika jest za dużo, pozostałe smaki się pogubiły i nie mogą odnaleźć drogi powrotnej, ale w efekcie końcowym to i tak niezła czekolada, której warto spróbować.
Pan Tester
PS: Jeśli chcecie dowiadywać się o nowych testach i produktach na bieżąco to zapraszam do śledzenia bloga na fejsie.
-
5/10
-
7/10
-
6/10
Najlepsza ze wszystkich! Ciacho robi robotę 😀
Moja ulubiona ? Jest pyszna !
Ja ją uwielbiam i ona jest łatwo dostępna w Polsce 🙂
Jadłam bardzo dawno i wspomnienia mam rozmyte. Ciastko fajna rzecz, ale zbyt słodka Milka rozwala jak dla mnie wszystko 😛 Fu.
To jest chyba tak, że Milkę albo się kocha albo nienawidzi :).
Jeśli nienawidzi (hello there), to z wyjątkami dla dobrze schłodzonych wersji 300g z ciastkiem przez całą długość czekolady – jak ta tutaj testowana – czy Oreo, w towarzystwie gorącej herbaty z cytryną – niesłodzonej oczywiście. 🙂
coś mi się wydaje, że i tak milka lu byłaby jeszcze większym rozczarowaniem.
Jadłem i nie była najgorsza, ale rzeczywiście było to rozczarowanie. 🙂
Nigdzie jej nie widziałam…
Jest zajebista, bo nie taka słodka jak inne milki.
Zgadzam się, nie jest przesadnie słodka, ale może to wynika z faktu, że herbatnik zdominował cały smak, a nie wiem czy o to chodzi :).