Trochę boję się testować produkty bezglutenowe, bo po ostatnim teście tego typu kilka osób stwierdziło, że nie mam prawa tego robić. 😉 Jako jednak, że ostatnio dostałem małe #DaryLosu to dziś postanowiłem sprawdzić jak w praktyce smakuje bezglutenowy… makaron.
I choć trudno było mi sobie wyobrazić taki produkt (skoro tradycyjny makaron składa się głównie ze zboża) to jednak ostatnio na półkach pojawia się sporo charakterystycznych biało-czarnych opakowań z bezglutenowym makaronem Sotelli.
Testuję dziś z trzech powodów. Po pierwsze chcę sprawdzić jak to smakuje. Po drugie w ofercie Sotelli (jak się okazało) są makarony, które trudno dorwać na naszym rynku. Po trzecie design niektórych opakowań to majstersztyk (a Ci którzy czytają bloga od dawna wiedzą, że już nie raz padały dodatkowe punkty za świetny design, bo walczę z festynowymi opakowaniami jakimi raczy nas większość producentów :P).
Makarony Sotelli – skład i cena
Dostałem kilka wersji makaronów Sotelli, od spaghetti przez penne a na makaronie do zupy w kształcie literek i zwierzaków kończąc. Wszystkie jednak mają cechę wspólną – skład.
Skoro makaron bez zbóż to z czym? Okazuje się, że z kukurydzą. Konkretnie lista składników tychże makaronów ogranicza się do dwóch pozycji: mąki kukurydzianej oraz wody.
Nie wiem czy zdjęcia to oddają, ale trudno już na pierwszy rzut oka pomylić ten makaron ze standardowym. Kolor jest bowiem wyraźnie ciemniejszy, powiedziałbym wręcz, że pomarańczowy. 😉
Cenowo makarony Sotelli wypadają mniej więcej tak jak standardowe makarony znanych marek. W moim Lidlu obecnie kilka rodzajów sprzedawanych jest za 2,99zł.
Z ciekawostek – niektóre wersje (jak te testowane dziś) sprzedawane są w opakowaniach 250g (czyli dwa razy mniejszych niż standardowe).
Makarony Sotelli – smak
Jak to smakuje? Postanowiłem przetestować dla Was dwie wersje: spaghetti (jako mój ulubiony makaron) i bucatini (jako przedstawiciel makaronu, który jest trudno dostępny i osobiście miałem go tylko raz w wykonaniu Barilli).
Dla niewtajemniczonych – bucatini to makaron podobny do spaghetti tyle że z dzirką w środku. Takie połączenie genialności spaghetti z funkcjonalnością penne (sos “wpada” do środka makaronu :)).
Gotowanie bezglutenowego makaronu Sotelli nie różni się niczym od gotowania standardowego, choć miałem wrażenie, że warto mieszać go nieco częściej by się nie posklejał.
W sumie nie wiedziałem czego spodziewać się po smaku. Zacznę od tego, że różnice w smaku między makaronem pszennym a kukurydzianym nie były wcale tak wielkie jak się tego spodziewałem. W sumie oprócz takiej charakterystycznej goryczki trudno doszukiwać się tutaj większych różnic.
Za to więcej różnic jest w strukturze. Makaron nie jest tak elastyczny jak standardowy. Całość jest nieco twardsza, nie w sensie takim, że makaron jest niedogotowany i chrupie, ale w takim, że musicie przeżuć go trochę bardziej niż standardowy.
Osobiście lubię makaron bardzo aldente więc dla mnie ten efekt nie był niczym zaskakującym, jeśli jednak jesteście wielbicielami rozgotowanych kluch (bójcie się boga) to może to być dla Was nieco szokujące, bo wydaje mi się, że ten makaron naprawdę trudno jest rozgotować do tragicznego stopnia. 😉
Makaron bezglutenowy Sotelli – podsumowanie
Cóż mogę powiedzieć… przekonałem się, że będąc celiakiem nie trzeba się skazywać na życie bez spaghetti i innych genialnych dań. Będąc przy genialnych makaronach to na foto spaghetti Sotelli w połączeniu z sosem z masła orzechowego. Przepis wrzuciłem dziś na Szamam, polecam mocno. 😉
Pan Tester
-
9/10
-
9/10
-
8/10
Nie da się tego jeść omyłkowo zawinięty z półki zamiast zwykłego. Nigdy więcej
Zrobiłam dzieciakom makaron zwierzaki, żadne nie chciało tego jeść, twierdząc że im nie smakuje.
Myślałam,że blefują ale posmakowałam i okazało się że jest on okropny i nie do zjedzenia.
Jak komuś smakuje to podziwiam kubków smakowych.
Mam jeszcze nie otwartą paczkę literek jak ktoś chętny z okolic Bydgoszczy to oddam.
Zanim moje dziecko musiało przejść na dietę bezglutenową, kupiłam dwa razy makaron pszenny w kształcie literek czy zwierzątek. Niestety w zupie pomidorowej żadnemu dziecku nie smakowało. Jako dodatek do zup warzywnych w niewielkiej ilości zszedł. Więc nie ważne czy glutenowy czy bezglutenowy.
Szanowny Panie Testerze, muszę odpisać tu, bo z jakiegoś powodu nie mam opcji po Pana komentarzu. W żadnym wypadku nie naraziłabym tak cennej osoby jak Pan na udar. Jeśli dobrze kojarzę, jest Pan z Katowic lub okolic. Do Krakowa tylko godzinka, ale przy ostatnich afrykańskich upałach to wystarczy.
A tak w ogóle onigiri nie chciały zachowywać kształtu kulek, może należało spróbować trójkąty. Ostatecznie zrobiłam zmodyfikowane sushi rolls i dało się zjeść. Nadzienie najprostsze z możliwych, tuńczyk, majonez i odrobina kukurydzy. Następnym razem zdecydowanie inny ryż. Nie miałam siły łazić po sklepach po dobry ryż do sushi a w osiedlowym był tylko zwykły i arborio. 🙁 i raczej odczekam aż upały się skończą…
Czy szanowny Pan Tester nie ma przypadkowo sprawdzonego przepisu na onigiri i zechciałby się podzielić? Tak mi się skojarzyło przy okazji czytania przepisu na makaron… Nie mogę znaleźć – należy zmoczyć nori czy nie???
Nie moczysz nori, możesz je ewentualnie przetrzeć nawilżoną szmatką, ale nie jest to konieczne.
Wielkie dzięki. Zastanawiałam się, bo moje w opakowaniu jeszcze nie otwarte są bardzo sztywne i spanikowałam, że przy próbie owinięcia się pokruszą. A wszędzie są porady dotyczące sushi, czym onigiri jednak nie jest…
Ryż sam go 'namoczy’, jeśli nie będzie chciało się owijać, to możesz lekko posmarować mokrą szmatką, ale z doświadczenia powiem, że po pierwsze zrobi się super mokre (przy pierwszych onigiri zamoczyłam), a po drugie w Japonii sprzedają je zapakowane tak, że nori jest odizolowane od ryżu, by było chrupiące, więc chyba można ufać Japończykom 😉
Na razie rodzice zabronili produkcji własnoręcznej kiedy są w domu. Mam poczekać aż się w sobotę wyniosą z wizytą do rodzinki, tak na wszelki wypadek. Jak coś spapram, mam mieć pretensje wyłącznie do siebie. Zapowiada się ciekawie…
Zapraszasz? xD
Super opakowania!? Makaron też smaczny ☺