Czasami producenci chcą sprawić byśmy czuli się lepiej niż powinniśmy. Można to osiągnąć sprzedając malutkie twarogowe coś z odrobiną przypraw. Czyż nie kreuje to w waszej wyobraźni dostojnej, restauracyjnej przystawki, zwieńczonej kieliszkiem dobrego wina?
U mnie nie, ale takie było założenie. Tartare Aperifrais, bo o nim mowa, to 20 kęsów twarogu, zwieńczonych świeżymi (podobno) przyprawami we włoskim stylu. W gratisie dostajemy nawet wykałaczki, by poczuć się jak na stylowym bankiecie (tak, na stylowych bankietach, stosuje się plastikowe wykałaczki, zaufajcie mi, jestem blogerem).
Spróbowałem i nie wiem, czy twaróg jest dobrą opcją. Szczególnie tego typu. To ten mokry, super mocno przemielony, lekko galaretowaty rodzaj, który czasami zdaje egzamin a czasami nie. Moim zdaniem sprawdza się dobrze jako dodatek, ale tutaj, oprócz sera mamy wyłącznie przyprawy. Trzy, czy cztery kawałki i czujesz, że chcesz odstawić to do lodówki. Nie dlatego, że niedobre, ale dlatego, że to raczej mdła przystawka.
Co do doprawienia. Wierzę, że przyprawy to nie suszone coś. Jak się przyjrzeć to znajdziemy tam nawet kawałki oliwek, czy papryki. Problem moim zdaniem leży w złych proporcjach. Jest ser, ser, ser, nuda, nuda, nuda, trochę przypraw, ser i nuda już do końca. Ser przytłoczył tu wszystko, i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie był to zwykły twaróg bez wyrazu.
Przekąska nietania. Nie widziałem jej jeszcze poniżej 5zł. Pomysł może i fajny, jako szybka przystawka, ale dobór głównego składnika, jest moim zdaniem zwyczajnie banalny i nudny.
Pan Tester
-
3/10
-
7/10
-
4/10
uwielbiam to
Mnie to szczególnie nie zachwyca 🙂
fajny patent 🙂