Przez ostatnie dni atmosfera na blogu zrobiła się trochę zbyt dietetyczna. Dziś więc coś dla wiernych fanów żarcia anty-FIT. Cheeseburgery w Lidlu widziałem już od lat i nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek po nie sięgnął. Pewnie wynikało to z faktu, że z Lidlowych gotowców, dużo bardziej cenię sobie pizzę, ponadto gotowe burgery zawsze wydawały mi się suche.
Moje odczucia jakoś specjalnie się nie zmieniły, ale skoro jestem Panem Testerem, to postanowiłem sprawdzić je dla wszystkich tych, którzy przechodzą obok nich od dłuższego czasu, zastanawiając się ile są warte.
Cheeseburgery z Lidla sprzedawane są po 2 sztuki. Taki dwupak to koszt 5,49zł. Jedna buła z kotletem i serem za 2,75zł, to całkiem rozsądny deal. Poza trzema elementami które wymieniłem, nie znajdziemy tam jednak niczego więcej, także lepiej przygotujcie ulubione sosy i dodatki.
Po rozpakowaniu i bliższym przyjrzeniu się, całość wygląda jeszcze bardziej sucho.
Wrzuciłem cheeseburgery do mikrofalówki, dodałem cienko pokrojone plasterki cebuli, pomidora, trochę ketchupu i majonezu. To tyle. Po tych krótkich zabiegach widok był już znacznie bardziej okazały.
Już na początku jedna rada: nie róbcie tego dania w mikrofalówce. Alternatywą jest piekarnik i moim zdaniem cheeseburgery z Lidla potrzebują właśnie tej opcji. Mikrofale sprawiły że całość jest gumowata, szczególnie bułka. Mięso z tego samego powodu nie ucierpiało aż tak bardzo, ale to również nie to. Właściwie nie wiem jak nazwać najważniejszy składnik tego dania, jeśli spodziewacie się lekko krwistego burgera, to będzie spore rozczarowanie, bowiem mięcho jest… jasne. Od środka wygląda jak nuggetsy z kurczaka, szczerze mówiąc przypomina je nawet w smaku. Nie jest to wyrazisty, intensywny smak, jaki być powinien, ale też nie spodziewałem się cudów.
Całość z własnymi dodatkami i sosami jest zjadliwa ale zachwytów z mojej strony nie będzie. Jeśli zdecydujecie się na cheeseburgery z Lidla, to radzę przygotować je albo w piekarniku(raczej mało ekonomiczna opcja), albo na patelni (opiec lekko bułkę by była chrupka i podsmażyć delikatnie mięso, aż będzie gorące), mikrofalówka zabija niemal całą „burgerowość” tego produktu.
Pan Tester
Może być mikrofala ale nastawina na 10 czy 15 sek bo zrobi się guma .Bułka do burgera raczej nie powinna być chrupiąca:) Ogólnie jak na śmieciowe jedzenie nie najgorzej .
Podczas czytania od razu mnie naszła myśl, że mikrofalówka to zabójstwo dla bułki. Koniecznie piekarnik, nie licząc się z kosztami. Ewentualnie, od biedy grill w mikrofali, jeśli ktoś ma.
No niestety mikrofalówka to nie jest dobry pomysł dla tego typu dań :).
chyba lepiej kupić gotowe burgery do smażenia po 7-8zł 4 sztuki w biedro i wrzucić w klasyczną kajzerkę.
Nie ma co liczyć na gotowce…. Tyle tam chemii że raczej to smaczne być nie moze 🙂
Jest smaczne
Zobacz sobie skład – o dziwo zaskakująco niewiele w mich chemii
ja testowałam kiedys takie z Biedronki i te same wrazenia- niby deal cenowy spoko ale tylko z wlasnymi dodatkami. Ale nawet z nimi d.. nie urwalo 😉
No tak, widziałem je również w Biedronce. Wyglądały dość podobnie, kosztowały chyba również zbliżone pieniądze. Może kiedyś je przetestuję i porównam ale póki co jakoś mnie do tego nie ciągnie 🙂
Poszukam raczej ciekawszych (choć zapewne droższych) burgerowych opcji na rynku, o jednej ktoś wspomniał na fanpage https://www.facebook.com/TestujemyJedzeniePL 🙂
Ja tylko bułki kupuję gotowe, reszta handmade :).
Domowy burger nie jest jednak taki prosty. To znaczy najważniejsze jest dobrej jakości mięso. Bałbym się jeść choćby delikatnie krwistego burgera z mięsa mielonego z niewiadomego pochodzenia a znowu przesmażony do końca burger do mnie nie przemawia (taki zwykły mielony kotlet). Ale jak już mamy dobre WOŁOWE mięso i chce się nam je siekać lub ewentualnie mielić, to jest już z górki. Przyda się jeszcze patelnia grillowa dobrej jakości i jakieś fajne buły (te gotowe zazwyczaj nie są fajne).