Ostatnio w grupie w dyskusji o tym co warto kupić podczas tygodnia amerykańskiego w Lidlu, kilkukrotnie padła propozycja mini brownies. Szczerze mówiąc, mimo że uwielbiam te czekoladowe skurczysyny, to nie rozważałem tego typu gotowca. Zawsze sądziłem że będzie bardzo sztucznie i niewiele zostanie w czymś takim z oryginalnej struktury brownie. Ale skoro polecacie… 😉
Mini Brownies z Lidla – cena i skład
Cena 6,99zł za 8 sztuk 30 gramowych brownie to chyba całkiem sporo jak na dyskontową markę. Miałem więc nadzieję, że średnia półka cenowa znajdzie odzwierciedlenie w całkiem niezłym składzie. O dziwo na pierwszej pozycji nie znalazłem ani cukru, ani syropu glukozowo-fruktozowego, tylko… jajka. Później czekolada (raczej niezbyt wysokich lotów patrząc na skład ;))… ogólnie nie było tak źle jak się spodziewałem. 😉 Cały skład do Waszej oceny jak zawsze poniżej.
Całe opakowanie to jednak ponad 1000 kcal, także jeśli macie problem z powstrzymaniem się z jedzeniem całych opakowań na raz, to lepiej uważajcie. 😉
Mini Brownies z Lidla – smak
Szybki przeskok w stronę najważniejszej częsci testu – smaku. Jak widzicie na zdjęciach zdecydowałem się na klasyczną wersję. W ofercie Lidla znajdziecie jednak także opcję mini brownies z dużymi kawałkami orzechów. W podlinkowanej wyżej grupie opinie o wersji orzechowej były jednak mocno podzielone, dlatego ja zdecyowałem się na klasyczną opcję.
Całość testowałem w dwóch wariantach – w temperaturze pokojowej i wersję, która spędziła kilka godzin w lodówce. Pro tip – zdecydowanie polecam Wam wersję z lodówki, całość mocno zyskuje.
Wersja w temperaturze pokojowej traci i na strukturze (chrupkie kawałki czekolady gdzieś się gubią) i smaku (słodycz nieco przytłacza).
Wersji schłodzonej nieco bliżej jest do oryginału. Przez oryginał mam na myśli to, za co wszyscy kochają brownie – miękko-chrupiąco-twardo-rozpływającą się strukturę (wybaczcie za wyrażenie, ale tak będzie łatwiej, kto jadł dobre brownie wie o co chodzi ;)). Tutaj tego… oczywiście nie znajdziecie. I to jest tak naprawdę największy minus brownie z Lidla. Struktura niestety w dużej mierze leży i kwiczy, bo ciastko jest po prostu miękkie i puszyste. Nie ma tutaj mokrej warstwy, nie ma roztopionej, chrupiącej czekolady na górze. Jedyne co mamy to spore kawałki czekolady w środku, które właśnie w wersji lodówkowej czuć znacznie bardziej (są twardsze i fajnie chrupią).
Mimo wszystkich tych wad… całość smakowo jak na gotowca naprawdę nie zosta w tyle za tradycyjnym brownie tak bardzo jak mogłoby się wydawać. Właściwie trudno mi opisać dlaczego ta przekąska jest dobra. W teori bowiem nuda, ale ma w sobie coś, co sprawia, że chce sięgać się po następne mini opakowania. Jeśli nigdy nie jedliście brownie, to warto spróbować. Jeśli jedliście już dobre, domowe brownie… pewnie się nieco rozczarujecie, ale osobiście uważam, że jak na gotowca jest nieźle. Nie mam porównania do innych sklepowych brownie (mamy na rynku coś ciekawego?), ale wydaje mi się, że nawet w zestawieniu, ten produkt miałby szansę się obronić. 🙂
Pan Tester
Lidl
-
7/10
-
7.5/10
-
7.5/10
Jadłam je ze 2-3lata temu i mi bardzo smakowało teraz mam z Milki chyba trzeba spróbować:)
mi bardzo smakuje orzechowe
No to chyba będę musiał się skusić w przyszłej edycji. 😉
Jadłam orzechowe i bardzo dobre 😀
Nigdy bym nie wpadla na to, żeby wsadzac je do lodowki 😀 ja je podgrzalam w mikrofali, ale lepsze są prosto z opakowania 🙂 mi bardzo smakowaly! Mieciutkie, mocno czekoladowe i wilgotne <3 orzechowych nie polecam, bo te orzechy są tam jakby trochę stare i stęchłe, takie miękkie ii zawilgocone 😉
W teori bowiem nuda, ale ma w sobie coś, co sprawia, że chce sięgać się po następne mini opakowania. To zdanie najlepiej określa ten produkt.