Drewniane stoisko. Napój sprzedawany za 5 centów za kubek, przez 7 letnie dziecko. Taki obraz lemoniady tworzy Hollywood. Rzeczywistość wygląda trochę inaczej. Lemoniada Tymbarka z cytryną (swoją drogą, czy lemoniada bez cytryny to jeszcze lemoniada? :)) i rabarbarem, to tylko plastikowa butelka z logiem walecznej cytryny o bujnym wąsie.
Ciekawostką jest fakt, że testowana dziś lemoniada, jest bardziej napojem jabłkowym niż cytrynowym. W składzie 12% soku z jabłek, i tylko niecałe 8% cytryn. Do tego cukier, miąższ z owoców cytrusowych (co wyjaśnia dość mętną konsystencję, a cząstki owoców rzeczywiście czuć podczas picia). Jest i tytułowy rabarbar, sok z zagęszczonych soków w zatrważającej ilości… 0,1%. Plus jednak za fakt, że Tymbark nie napchał do tej lemoniady masy niepotrzebnej nikomu chemii.
Zastanawiałem się jak taki skład odbije się na smaku. Lemoniada Tymbark na pewno jest kwaśna, i to plus. Minus natomiast za fakt, że kwaśność moim zdaniem osiągnięta w dość sztuczny sposób. Przypomina trochę tę znaną ze wszystkich kwasków w proszku i tego typu wynalazków.
Mimo, że jabłka stanowią sporą część składu, to nie ja ich nie wyczułem. To chyba dobrze, przecież docelowo piłem lemoniadę z dodatkiem rabarbaru.
Ten ostatni, mimo, że stanowi jedynie tysięczną część całości, jest całkiem dobrze wyczuwalny. Szczerze mówiąc chciałbym by było go znacznie więcej, ale nie jest źle. Co prawda zastanawia mnie, jak Tymbark osiągnął ten efekt przy tak niewielkiej ilości soku z rabarbaru, ale to chyba tak zwana magia.
Lemoniada z cytryną i rabarbarem Tymbarka to produkt dziwny. Pierwsze 3 łyki uznałem za bardzo dobre. Na kolejne nie miałem ochoty. Dziwny kwaskowaty posmak jaki pozostawia ten napój, sprawia, że jest orzeźwiający, ale jednocześnie wypicie całej butelki za jednym razem nie wydawało mi się pociągającą opcją.
Pan Tester
-
7/10
-
8/10
-
5/10
Moim zdaniem również za kwaśny.
Kupilem raz i sie zakochalem bo uwielbiam kwasne rzeczy 😛
Pamiętam, że Tymbark raczył nas kiedyś powyższą lemoniadą oraz jeszcze jej inną wariacją (to była chyba cytryna z limonką, już nie pamiętam…) i wspominam ten smak dobrze. A może raczej tamten? Bo od tamtej pory nigdzie nie mogłam na powyższy produkt trafić, a szkoda. Może jeszcze jest w sprzedaży 🙂
Swoją drogą – śledzę Twojego bloga od dawna ale jakoś ciągle nie mogę się zebrać do komentowania. Teraz mam zamiar nadrobić zaległości, więc przepraszam, jak Cię zasypię komentarzami 😉
Pozdrawiam!
No to pozdrawiam stałą czytelniczkę i nie krępuj się z tym komentowaniem :).
Jak dla mnie zbyt kwaśny.