Toblerone Crunchy Almond [test i opinie]

crunchy almond toblerone

Dawno mnie tu nie było. Sporo pracy, trochę podróżowania no i blog musiał zejść na dalszy plan. Ale dziś właśnie mały efekt wspomnianych wojaży po świecie i dość ciekawe Toblerone w wersji Crunchy Almond. Prawdopodobnie najdroższa czekolada jaka pojawiła się w historii tego bloga. Lotniskowy sklep wycenił ją na jakieś 30zł (w przeliczeniu). Ale czego nie robi się dla sławy. 😉

Toblerone Crunchy Almond

Jeszcze kilka lat temu Toblerone było wielkim wydarzeniem. Dziś znajdziecie je w każdym większym sklepie. Na stałe mają je nawet niektóre dyskonty (chyba jest nawet w Lidlu). Mowa oczywiście o podstawowej wersji. Jednak w innych krajach (czy właśnie na lotniskach) okazuje się, że wersji smakowych tej czekolady jest naprawdę bardzo dużo. Toblerone można lubić, lub nie. Ja osobiście od zawsze byłem w tej pierwszej grupie. Fajne, słodkie, chrupiące elementy (mielone migdały w miodzie), były przez lata czymś czego próżno było szukać w innych czekoladach dostępnych na rynku (teraz podobne efekty mamy np. w Milce Daim, choć tutaj „surowiec” jest inny ;)).

skład i kcal toblerone

Jadłem Toblerone w 3-4 wersjach, ale z Crunchy Almond zetknąłem się pierwszy raz. I mimo, że moja cebula mocno się buntowała się przed wydaniem trzech dyszek na czekoladę (która przecież, nie jest jakimś wybitnym dziełem cukierniczym, tylko masówką produkowanym przez ten sam koncern, który produkuje Milkę) to jednak cóż, lecim z tym. 😉

Jeśli chodzi o samą czekoladową bazę to mamy tutaj to, co możecie znać (lub nie) z klasycznej wersji Toblerone: czyli mleczna, bardzo słodka czekolada z miodowym posmakiem. Oprócz miodu dla Toblerone charakterystyczna jest także konsystencja czekolady – znacznie cięższa, gęstsza niż to do czego przyzwyczaiły nas inne czekoladowe marki.

To co jednak tutaj nowe, to zamknięte w charakterystycznych szwajcarskich trójkątach duże kawałki migdałów. Przyznam, że zgodnie z obietnicą migdały w tej wersji naprawdę dobrze chrupią, ale to nie jakieś magiczne zabiegi. Po prostu zaserwowano tu migdały po pierwsze w dużej ilości, po drugie posiekane bardzo delikatnie.

Ich ilość sprawia, że grają tutaj znacznie większą rolę w smaku czekolady. Są też gołe, bez słodkich dodatków, przez co całość również jest zdecydowanie mniej słodka. Szczerze? Moim zdaniem ta wersja wypada znacznie ciekawiej niż przesłodzony jednak do bólu oryginał.

test toblerone

Niespotykane zdjęcie Toblerone z żenującym oświetleniem.

Jeszcze lepiej mogłoby być, gdyby zaserwować tutaj solone migdały… ale być może na ten pomysł wpadną za jakiś czas. 😉

Tymczasem wniosek jest taki, że ta wersja Toblerone jest fajna. Czy jednak aż tak fajna, że warto wydać na nią 30zł? Moim zdaniem pewnie znajdziecie sporo czekolad z naprawdę wysokiej półki za takie pieniądze, ale jeśli jesteście fanami Toblerone to może to być dobra przekąska na długi lot. 😉

  • 8.5/10
    Toblerone Crunchy Almond - 8.5/10
8.5/10
9 komentarzy
  1. 8 listopada, 2018
  2. 2 listopada, 2018
    • 2 listopada, 2018
      • 17 listopada, 2018
  3. 1 listopada, 2018
  4. 1 listopada, 2018
    • 2 listopada, 2018

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.