Dziś przygotowałem dla Was test trzech propozycji na pasty do smarowania od Lisnera. Jakiś czas temu kilka osób polecało mi ich test, ale albo o nich zapominałem, albo akurat nie było ich w asortymencie danego sklepu. W końcu jednak trafiły do Testerowej lodówki i tak oto dziś sprawdzam pasty Lisner Pastella w wersji Węgierskiej, Marokańskiej i Argentyńskiej.
Po tym jak po mini konfrontacji past z suszonych pomidorów uświadomiliście mnie z czego się składają, to jakoś przestały mi tak smakować jak kiedyś i od tej pory jadłem je może raz, lub dwa.
Liczyłem szczerze mówiąc, że testowane dziś wersje past od Lisnera, wyróżnią się czymś ciekawym, bo zazwyczaj tego typu produkty są bardzo, bardzo płaskie. Czy się udało? O tym poniżej.
Pastella Argentyńska
Zaczynam od tej, która smakowała mi najmniej. Niby w składzie całkiem sporo wołowiny, ale dla mnie smak zupełnie jej pozbawiony. Ciężko mi z resztą o smaku coś ciekawego napisać, bo moim zdaniem było słono i całkiem pikantnie, ale właściwie poza tym chyba tylko tłusto w „pastowy” sposób. Nie było nawet warzywnie. Choć na tle konkurencji może i ta pasta wypada jako tako, ale to niewiele zmienia, po prostu konkurencja robi jeszcze bardziej nijakie w smaku produkty :).
Pastella Węgierska
Tutaj w porównaniu do poprzedniej nieco mniej pikanterii i (może właśnie przez to) nieco więcej przebijających się warzyw. Ogólnie również bardzo, bardzo, bardzo płasko i nijako, ale dało się wyczuć przynajmniej zarys mięsnego smaku.
Natomiast do tego smaku również bym nie wrócił, bo niczym specjalnym nie zaskakuje.
Pastella Marokańska
Jeśli chodzi o smak to moim zdaniem ta drobiowa wersja zdystansowała wołowe o dwie długości. Pastella Marokańska jako jedyna mogłaby się znaleźć ponownie na mojej liście zakupów.
Po pierwsze było naprawdę mocno kurczakowo. Również najbardziej odpowiadała mi tutaj struktura. Do tego miałem wrażenie, że to połączenie pasty z kurczaka, oraz wspomnianych wyżej past z suszonych pomidorów. Wyszło to wszystko naprawdę ciekawie.
Mniej ciekawe wypadł oczywiście skład, ale to tyczy się właściwie wszystkich produktów tego typu z którymi się zetknąłem (a szkoda).
Podsumowanie
Jeśli miałbym wrócić do którejś z Pastelli Lisnera, to wybrałbym zdecydowanie Marokańską. Czasy wcinania tego typu rzeczy, bułką jako narzędziem wydobywania pasty z kubeczka, mam już za sobą (przynajmniej te kiedy jadłem tak prawie codziennie :)) ale pewnie po Marokańską sięgnę w podobnej sytuacji w przyszłości ;).
Pan Tester
Lidl
-
7/10
-
4/10
-
3/10
-
4/10
-
7/10
Benzoesan sodu.. i już u mnie ma ten produkt dyskwalifikację.. najgorsze co może być 😀
Dziś stestowalem sobie pastę węgierska i marokańska, naprawdę są super, w lidlu są teraz po 1,99,ta marokańska trochę smakuje takim gyrosem
Olej i woda to główne składniki. Ja raczej nie polecam takiego jedzenia.
oo bardzo ciekawe pasty, chętnie bym ich spróbowała 🙂
jest jeszcze grecka-z serem feta,papryką,oliwkami. Ogólnie takie pasty są słabe,bo są mega tłuste i bez szału,jesli chodzi o smak…..;)
Przydałby się edit tytułu „Lisner Pastella Węgierska, Markokańska i Argentyńska” 😛
Co ty Markoko nie znasz? 😀 Już poprawione, dzięki za uwagę :).
Jadłem tylko węgierska bez smakowa breja smaku wołowiny nie wyczułem, jedynie nuty paprykowe. Aldi ma dobre pasty do smarowania : jajeczna z bekonem, jajeczna ze szczypiorkiem , mozzarella suszone pomidory i tuńczyk ale nie pamiętam z czym bo nie jadłem.Drażni ze rynek past kanapkowych to lisner i seko bo smakowo są podobne słabe.
Brzmią dobrze te z Aldi, a że teraz mam go stosunkowo blisko to chętnie przetestuję. Co do rynku tych past to niestety zgadzam się. Monopol nigdy nie jest dobry :).
Tych to już w ogóle nie mogę dostać :). Za to w lodówce czekają już Hochlandy do zapiekania ;).
Hochlandy do zapiekania to piękny marketingowy chwyt. Lepiej kupić po prostu ser i jakiś dodatek do tego np: wędlinę, niż od nich ten wynalazek – wyjdzie pewnie taniej a i wędlinę będziesz bardziej czuł.
Zdaję sobie sprawę, że pewnie właśnie tak będzie to wyglądało, no ale kilka osób prosiło o test, to będzie test. 🙂
Mi akurat włoska pastella do zapiekania kiedyś bardzo smakowała, przede wszystkim szybko się robiło i było coś do zjedzenia na ciepło 😉 ale dawno już mi się nie rzuciła w oczy w sklepie, myślałam, że może to była jakaś sezonowa edycja i dlatego już jej nie ma…
jadłam wszystkie niestety rozczarowałam się :< Ale polubiłam bardzo te do podgrzewania 🙂