Istnieją na świecie produkty spożywcze, których nie jest w stanie przyjąć nawet mój mocno zdegenerowany śmieciowym jedzeniem żołądek. Dziś jeden z nich, nie mogę wyjść z podziwu, że produkt ten wszedł na rynek, bo przecież ktoś tego chyba przecież próbuje, ale najwyraźniej kiedy Kotlin wprowadzał parówki w puszce z sosem pomidorowym, ten ktoś miał wolne.
Najśmieszniejsze w tej historii jest to, że nie kupiłem tych parówek by zrobić tu jakiś hejt. Kiedyś widziałem w jednym z niemieckich, czy czeskich sklepów parówki w słoiku w jakiejś bliżej nieznanej zalewie. Moja dusza testera poszukiwała ich przez jakiś czas, bo nie miałem okazji ich spróbować, no i uznałem, że odpowiednik z puszki będzie czymś podobnym. Mam nadzieję, że nie był.
Skład nawet mnie przyprawia o mdłości. Mięso mechanicznie oddzielone z kurcząt, tłuszcz z kurcząt, tkanka łączna… ok może nie będę wam wymieniał, ale jest to coś czym można straszyć nawet grzeczne dzieci.
Swoją drogą cena tego produktu patrząc na skład to jakiś kosmos. 3,99zł za coś czego prawdopodobnie nikt normalny nie chciałby dostać za darmo :).
Otwarcie puszki potwierdza większość obaw jakie w mojej głowie zrodziły się podczas czytania składu produktu. Parówki z puszki pachną jak najtańszy pomidorowy, bardzo sztuczny sos. Nie żaden sos do spaghetti z proszku. To byłby raj. Tutaj mamy ostry zapach chemicznego pomidora w połączeniu z najtańszym mięsem (nie wiem czy to dobre słowo).
Na tym etapie naprawdę miałem ochotę zakończyć test, bo wiedziałem, że będzie źle, ale postanowiłem to podgrzać i przynajmniej spróbować zjeść. Sos jest dość rzadki, bez żadnego charakteru. Nieprzyjemny sztuczny smak, do którego nie chce się wracać. Parówki natomiast to jakaś porażka większa niż sos. Pomidorowa pulpa jest odrzucająca, ale sama parówka to był szczyt moich możliwości. Pikantna, ale nie od przypraw tylko swojego ostrego mięsnego posmaku wątłego pochodzenia.
Nie będę rzucał epitetami. Dziwi mnie, że tak znana marka jak Kotlin „trzyma” na rynku produkt o tak niesamowicie żenującym poziomie. Być może to jakaś seria dla zwierząt, ale ja kocham swojego psa, więc całość wylądowała w koszu.
Pan Tester
Netto
-
1/10
-
1/10
-
1/10
Nieśmiało pragnę zauważyć że ten produkt Kotlina był w sklepach za komuny. Więc na pewno nie jest to nowy produkt. A zdarzało mi się je jeść na wyjazdach, obozach harcerskich i mam dobre wspomnienia.
Jest 2021 rok. Minęło około 6 lat od Waszych wpisów. Dziś trafiłem na te kiełbaski kotlińskie w puszce w Netto. Są za 3.99 a w internetach chodzą po 6 zeta. Nie wiem czemu. Neto sprzedaje taniej (i to nie jest w promocji) prawie 2 razy.
Skład się widzę nie zmienił. MOM 35% reszta jakiś tłuszcz jakaś „tkanka łączna” i masę stabilizatorów itp. I powiem jedno. Kiełbaski, a w zasadzie parówki są przepyszne. Zajechałem pod sklep powtórnie i zakupiłem 2 zgrzewki tych puszek bo cena dobra jak na 2021 rok.
W sumie mam gdzieś eko terrorystów co wszędzie piszą „och ach MOM och ach STABILIZATOR!” Ludzie chemia jest wszędzie. My też jesteśmy złożeni z chemicznych substancji. Mają one często długie i skomplikowane nazwy więc nazywa się je w skrócie E i tutaj jakaś cyferka.
Często pod tym E są zwykłe substancje a nie CHEMIA od której będziecie świecić. Widziałem kiedyś fajną grafikę ile E ma zwykłe jabłko. Bo to cukry, jakieś błonniki itp. To też przedstawia się w przemyśle spożywczym pod tajemnymi znaczkami E bo tak jest prościej i szybciej.
I nie uważam że MOM jest jakiś zabójczy. To po prostu ścinki mięsa z kości, takie resztki oddzielone mechanicznie. ale to jest zwykłe mięso a nie kwas siarkowy. Czyli jak jem jabłko i obgryzam na koniec ogryzek bo jabłko dobre to też jem „Ścinki jabłka oddzielone mechanicznie?” i to najgorszy syf?
Bawią mnie ludzie którzy piszą że nawet psu by tego nie dali. Widzę przewraca się w głowie od dobrobytu. Ok. Kupujcie sobie bio ziemniaczki za cenę 3 razy większą niż zwykłe „chemiczne” ziemniaki.
Mi tam te kotlińskie paróweczki z puszki smakują wyśmienicie, na ciepło ze szczyptą pieprzu lub granulowanego czosnku po prostu palce lizać. I nie razi mnie że to mom i że ma jakiś askorbinian monosodowy. A co dziś nie ma? Z resztą te substancje są przebadane i mimo dziwnych nazw to nie jest to trucizna.
Trucizną to jest monotlenek diwodoru. Nie znam ani jednej osoby która by kiedyś przyjęła ta substancję i przeżyła. KAŻDY zmarł miał kiedyś styczność z monotlenkiem diwodoru. Jakoś o tym się milczy 😉
Kiełbaski Kotlińskie są w stałej ofercie tego sklepu: https://hobbyhouse.pl/product-pol-5879-Kielbaski-kotlinskie-w-sosie-pomidorowym-Kotlin-390g-08-2022.html
długo ich szukałem i nie mogłem znależć. Dopiero w tym roku w leclercu udało mi sie je znależć i to przecenione!!! dobrze pamiętałem ich smak – dzieckiem będąc , za komuny , prosiłem mamę by mi je kupowała, to sie jadło na spływach, na wyprawach leśnych, to byl przysmak niestety nie za często jedzony, bo dośc drogo to wychodziło, więc w domu juz sie tego nie jadło. Skończyła sie komuna i pprzysmak zniknął… nawet czasami będąc w jakichs hurtowniach pytałem sie o to i nikt nic o tym nie wiedział…. i nagle — ide sobie alejka leclerkową i tu bach-strzał między oczy – zdębiałem – sa- powrót legendy – stoja na półce przecenione. Wyjąłem z tej półki wszystkie puszki jakie były i do kasy. Dom – otwieram puszkę, do garnuszka, i test…chwila napięcia, czy jest ta sama receptura, czy jest ten sam smak…jeden kęs i drugi…i okazuje sie że nic się nie zmieniło i smak pozostał… dla mnie to jest mega maks pierwszego dnia zjadłem na kolacje 3 puszki i w ciągu trzech dni zapas zniknął…. dla mnie smakowo bomba. jedyne co mnie odrzuca, to gdy spojrzałem na skład: a więc koszenila, czyli zmielone robaki- fuj, po tym glutaminiany, azotany… ja pierdzielę po co tyle tej chemii… jak przeczytałem skład to przystopowałem… są zajebiste w smaku, no ale jednak ta cała chamia rozwala sytuację.. przykre. jakby zrezygnowali z tej chemii, to bym to jadl na sniadanie obiad-kolację…ech
Tak się zastanawiam co jedzą Ci wszyscy co tak narzekają na ten produkt. Chętnie bym z nimi porozmawiał na temat składu, sposobu wytwarzania i zawartości produktów które spożywają. Począwszy od pysznej wody z butelki do której sikają pracownicy każdej z fabryk, poprzez pyszny chlebek z ciasta skład którego wzbogacają piekarze – amatorzy onanizacji a kończąc na pysznych serkach fit które po odtłuszczaniu aby zachować smak faszerowane są chemią której nie ma w skladzie podanym na opakowaniu bo przepisy tego nie nakazują. Mógłbym wymieniac tak w nieskończoność. Puenta jest taka, że jemy, pijemy i wdychamy świństwo i nie mamy za bardzo na to wpływu. I tacy malkontenci którzy tu wybrzydzają i się mądrzą pojecia o życiu nie mają i poprawiaja sobie samoocenę wyrazistymi komentarzami. Pozdrawiam
nie rozumiem jak może to komuś smakować,nic dziwnego,że Niemcy wysyłają do Polski produkty najgorszej jakości jak polaczek zje,obiże się i jeszcze powie,że było pyszne
Parówki, gołąbki czy pulpety w sosie pomidorowym produkuje ten sam producent, który robi ketchup-Kotlinski przysmak. A raczej robią go jacyś wsiowi podwykonawcy. Strach to jeść ze względu na smak. Skład przerazający. Ale, czego głupi naród nie kupi. Ku uciesze właścicieli Kotlina. kasa płynie szerokim strumieniem.
te parówki sa pyszne
Skoro tak twierdzisz ;).
Ja też twierdzę, że one są pyszne 🙂 może skład nie jest super ale co tam, raz na jakiś czas można.
Też je lubię. Ten rzadki sos z kawałkami cebulki w połączeniu z parówkami tworzy smaczną kombinację 🙂
mi również smakują
Dziś właśnie po pracy wpadłem do brata, by pomóc w remoncie. Bratowa zrobiła krupnik. Ktoś powie „co do tego mają kotlińskie parówki?”. Dla mają. Pod koniec lat ’80 ubiegłego wieku byłem na pewnym obozie. Już pierwszego dnia kuchnia polowa zaserwowała nam krupnik. Walnięta na poobijany talerz niezidentyfikowana breja z wielkiej aluminiowej chochli. Pierwszego dnia pominąłem więc obiad, choć mogłem za to zostać ukarany. Znalazł się ktoś, kto ze smakiem wyczyścił i mój talerz, więc na zmywak zaniosłem puste naczynie. Dnia drugiego wrócił krupnik. Trzeciego również. Aby oddać pusty talerz krupnik wylałem do wykopanego piętami pod stołem dołka. Po obiedzie, w czasie wolnym, uciekłem z obozu. Dotarłem do wiejskiego sklepu GS. Pulpety czy gołąbki wydały mi się bardzo drogie i trudne do zjedzenia na raz, więc kupiłem puszkę parówek w sosie z Kotlina. Otwarłem ją finką i z apetytem zjadłem zawartość z pszenną bułką. Sos wypiłem, puszkę wytarłem ostatnim kawałkiem buły. Poranione dłonie obmyłem w strumyku, wróciłem do obozu, pustą puszkę wyrzuciłem do kosza. I od tej pory całe 3 tygodnie jadłem te parówki. Kiedy koledzy grali w piłkę, warcaby lub karty, a co bystrzejsi chadzali na pierwsze w życiu „spacery za rękę” z koleżankami, ja biegałem do wsi i wracałem. Ten wypełniony chemią „przysmak” był moim ratunkiem każdego dnia. Dziś nie sięgam po krupnik, ale czasem kupuję te parówki i zjadam – tak dla przypomnienia – na zimno prosto z puszki. Nigdy nie zapomnę widoku chochli krupnika, smaku kotlińskich kiełbasek i strachu przed odkryciem, że cały kosz obok boiska siatkówki jest wypełniony puszkami po parówkach, że zaczną pytać kto, gdzie kupił i… czym otwierał…
No co, parówka jak parówka, prawie każda ma taki skład. Chcecie dobrych – cena 40zł/kg a nie 5,99zł/kg
Te parówki są przepyszne, smak dzieciństwa, według mnie to jeden z lepszych smaków, naprawdę
Oj, psu ani kotu bym tego nie dała…
A ja bardzo lubię parówki z słoika z Niemiec 😛 A dokładnie ze sklepu Penny Markt,są najlepsze!!
Myślę więc, że mamy już ustalone, że parówki ze słoika >>> parówki z puszki. Pokusiłbym się także o stwierdzenie że cokolwiek >>> parówki z puszki 🙂
Jadłam kiedyś kiełbaski z puszki – w Holadnii. I były pyszne. Zupełnie inne niż to co opisujesz, ale to były kiełbaski a nie parówki. I w zalewie jakiejś takiej tłuszczopodobnej, a nie w sosie pomidorowym. Współczuję doznań smakowych. Ale jak kiedyś będziesz w Holadnii to spróbuj kiełbasek z puszki – kupić mozna je w każdym markecie. Są pycha!
Ps. uwielbiam Twój blog 😛
Po tym teście kilka osób już pisało do mnie, że niemieckie/amerykańskie i jakieś tam jeszcze parówki/kiełbaski ze słoika i puszki są super i powinienem spróbować. Widać źle trafiłem z tym debiutem, ale poszukam dalej :).
PS: uwielbiam Twój komentarz 😛
Przepyszne <3 smak dzieciństwa 🙂 w wakacje udało mi się znaleźć je w sklepie od razu kupilam całą zgrzewkę. Teraz juz ich nigdzie nie widuję. ;C
Panie, pan tak serio, serio? 😀
brrrrr… wiem że z odpowiednią ilością musztardy da się wszystko zjeść ale chyba nie to:/
Podziwiam za odwagę 😉 ja po samym przeczytaniu składu nie dałabym rady spróbować, a co dopiero po poznaniu chemicznego zapachu. Ach, czego się nie robi jako tester 😀
Taka robota (i to pro bono) 🙂
Aldi wchodzi do warszawy:) 28 lutego maja the end budowę otwarcie na wiosnę ulica młodzieńcza szkoda ze daleko bo to prawie przy m1 w markach
BOŻE BLE!!! :O Nigdy bym nie pomyślała, że takie coś produkują, ble 😛
Nie wiem jak z parówkami, ale np. jeżeli chodzi o ketchup, czyli flagowy produkt tej marki, to niestety marka Kotlin zdzidziała, odkąd zmieniła właściciela. Zakłady Kotlina kupiła spółka Agros Nova (podobnie też było z zakładem we Włocławku), po czym przeniosła produkcję ketchupów Kotlin do Łowicza, a zakład w Kotlinie został zamknięty. Przy okazji trochę zepsuli smak ketchupów.
Natomiast oryginalny smak ketchupów z kotlina można znaleźć w produkcie Kotliński Przysmak, firmy z Kotlina z załogą ze starych zakładów. 🙂
A co do parówek z artykułu – szacun. 🙂 Ja bym tego gówna nie kupił. 🙂
Polskie ketchupy smakują jak wyrób ketchupo-podobny pudliszki sa najgorsze tylko hellmanz, heinz tylko z importu, knorr. co do kielbasek to jest zlo nie wiem jak mogą taki syf sprzedawac, parówki w sloiku sa w Lidlu aldim carrefourze maja dobry sklad bez momu glutaminianu zapychaczy
W takim razie będę musiał wypróbować te parówki ze słoika :). Co do ketchupów, to też preferuję Heinza :).
Ja już zauważyłem, że każdy ketchup jest dobry do czegoś innego. Zauważyłem też, że ketchupy w szkle są z reguły lepsze. 🙂 Dla mnei Heinz jest poprawny (ale tylko w szkle), idealny np. do frytek.
Z kolei do wędlin, kiełbas, czy kanapek najlepszy jest Kotliński. Natomiast to byle jakich zapiekanek czy mrożonych pizz – idealny jest, uwaga, Tortex, bo praktycznie nie ma pomidorów, nie zabija smaku, a daje dobre smarowanie. 🙂
Ale wiadomo, co kto lubi. Jakby Heinz smakował każdemu, reszty nikt by nie jadł. 🙂 Mi smakuje średnio.
Ja jem Mikado z Lidla lub ten z biedronki. Bardzo dobry mają skład ?
Chyba nie miałabym odwagi tego spróbować 🙂
Ten produkt jest na rynku nie od dziś 😮 http://fastfoodeaters.blogspot.com/2009/10/uciekac-to-moze-zabic-kiebaski-drobiowe.html
Nie wiem jakim cudem 😀
Bo to nie mogło się udać xD
Miałem nadzieję, że otworzę puszkę, i znajdę tam jakieś żelki czy cokolwiek, i karteczkę w stylu „Hej, przecież nie zrobilibyśmy tego produktu na poważnie, wcinaj żelki i miłego dnia”.
Nie ma to jak solidne śniadanko Panie Testerze
Zdrowe śniadanie podstawą udanego dnia 😀
Będzie pozew 😛
No co ty, trzeba mieć trochę godności 😛
Haha, szkoda, że nie mogę kliknąć Lubię to! 🙂
pewna firma co omija góry lasy doły, już jednego „testera” pozwała za mówienie prawdy
OMG